FOTOGRAFIA ZDZISŁAWA RYNKIEWICZA

Joanna Motylska-Komsta

ODKRYWAMY INTRYGUJĄCE HISTORIE W FOTOGRAFII ZDZISŁAWA RYNKIEWICZA

Każde oglądane zdjęcie skrywa swoją intrygującą historię. Autor zaskakuje techniką fotografowania. Stale wzbudza zainteresowanie tematem i kompozycją. Rozmowa z nestorem Polskiej fotografii Zdzisławem Rynkiewiczem.

JMK:
Pana droga do samorealizacji twórczej była kręta i wyboista. Zanim całkowicie poświecił Pan własne „ego” fotografii, wcześniej – między innymi – podjął Pan pracę reportera filmowego jako korespondent Dziennika Telewizyjnego TVP na województwo białostockie. Dlaczego nie kontynuował Pan kariery reportera telewizyjnego?
ZR:
To nie ja, ani moi pracodawcy z Telewizji Polskiej, zrezygnowali ze współpracy ze mną. To była decyzja polityczna podjęta przez pierwszego sekretarza komitetu wojewódzkiego PZPR w Białymstoku. Za „krytykanctwo”. Takimi epitetami w żargonie aparatczyków partyjnych piętnowano dziennikarzy, którzy mieli odwagę realizować krytyczne reportaże o nieudolnych rządach lokalnych kacyków.
Rzeczywiście, bardzo przeżyłem wymuszoną zmianę statusu reportera TVP, wyposażonego w służbową kamerę filmową Bell-Howell oraz legitymację dziennikarską, na status człowieka bezrobotnego, wyposażonego w prywatny aparat fotograficzny marki Praktica, jako jedyne narzędzie pracy zarobkowej oraz „wilczy bilet”. Szczególnie boleśnie odczułem gwałtowne odcięcie mnie od klimatu codziennych wydarzeń zasługujących na rejestrację kamerą filmową.
Klimatu, który lubiłem i który mnie mobilizował do twórczej pracy. Praca reportera telewizyjnego dawała ogromną satysfakcję bycia człowiekiem przydatnym społeczeństwu. Oczywiście przydatnym z dziennikarskiego punktu widzenia. Nie dbałem o opinię dot. mojej pracy reporterskiej ze strony partyjnych dygnitarzy. Tylko ocena telewidzów i przełożonych z TVP miały wpływ na dobór tematyki moich reportaży co nie oznacza, że zaniedbywałem filmową obsługę ważnych z punktu widzenia PZPR nasiadówek partyjnych. Mimo to, częstotliwość pokazywania na antenie TVP zasłużonych działaczy partii nie spełniała oczekiwań partyjnego aparatu władzy.
JMK:
Posiada Pan imponujący dorobek artystyczny – wyróżnienia i nagrody. Brał Pan udział w ponad 150 międzynarodowych i krajowych wystawach fotograficznych. Został Pan uhonorowany m.in.: Złotym Krzyżem Zasługi RP, Brązowym Medalem “Zasłużony Kulturze Gloria Artis”. Zapytam więc trochę przewrotnie: jak opisałby Pan swoje prace fotograficzne komuś, kto nigdy ich nie widział?
ZR:
Tylko nieliczni fotografowie potrafią barwnie wyrażać swe wizje twórcze zarówno aparatem fotograficznym jak i aparatem mowy. Ja do nich nie należę. Zdecydowanie wolę tworzyć fotografię niż mówić o fotografii. I w ten dostępny mi sposób, staram się manifestować mój emocjonalny stosunek do fotografii jako dzieła sztuki. Inne formy narracji wokół mojej twórczości fotograficznej pozostawiam krytykom.
JMK:
Jaka jest najważniejsza rzecz, którą chciałby Pan, aby inni ludzie wiedzieli o Panu?
ZR:
Najtrudniej jest mówić o sobie nie popadając w megalomanię. Tym bardziej, że nie odczuwam potrzeby bycia w kręgu zainteresowań osób trzecich. Chciałbym, aby w pamięci odbiorców mojej fotografii pozostały tworzone przeze mnie obrazy a nie ich autor. Kojarzenie twórcy z jego dziełem może, fałszować obiektywny odbiór treści obrazu. Dobra fotografia nie musi mieć „zacnego” ojca. Może być bezdomną sierotą, którą akceptują inni ludzie. To media są odpowiedzialne za informacje o twórcach i ich dziełach a własnością intelektualną i artystyczną tych dzieł niech zajmuje się polskie Prawo Autorskie.
JMK:
Prezentuje Pan na wystawie fotografie, które zostały wykonane w latach 1954-2014, co tworzy zbiór niezwykle barwnej kroniki czasów minionych. Co dla pana znaczy być dobrym fotografem w dzisiejszych czasach, gdy wszyscy robią zdjęcia?
ZR:
Niełatwo jest w dzisiejszych czasach zabłysnąć na rynku fotograficznym chwytliwym obrazem bo konkurencja jest olbrzymia. Powszechna dostępność urządzeń utrwalających obraz i dźwięk, umożliwia rejestrację każdego zdarzenia, w dowolnie wybranym zakątku świata. Jedynym problemem ograniczającym powstanie dobrej fotografii jest umiejętność wyboru ciekawego tematu i właściwej chwili – ułamka sekundy, do naciśnięcia spustu migawki aparatu fotograficznego. „Pstryknięcie” w odpowiednim momencie może spowodować lub nie, że nasze zdjęcie będzie tak zwanym „niusem”. Nie mniejszą rolę w tworzeniu hitów fotograficznych odgrywa dramaturgia zdarzenia. Współczesny świat, pełen przemocy i klęsk żywiołowych, dostarcza fotografom mnóstwo okazji do tworzenia szokujących zdjęć. W takich warunkach pojawiają się raz, po raz „mistrzowie jednej fotografii”. Przypadkowej fotografii.
JMK:
Skąd czerpie Pan inspiracje do sesji/zdjęć?
ZR:
Najważniejszą, niewyczerpaną kopalnią tematów mojej fotografii była i jest otaczająca nas rzeczywistość. Nawet szarość dnia codziennego, przefiltrowana przez bystre oko fotografa dokumentalisty pozostawia na kliszy aparatu fotograficznego – dziś na karcie pamięci – tajemniczy ślad, dający początek obrazowi fotograficznemu.
Rzadko kreuję fikcyjną rzeczywistość, chyba że wymaga tego szersza koncepcja twórcza. W latach 70 i 80- tych ub. wieku część wyselekcjonowanych obrazów fotograficznych czarno-białych, poddawałem wtórnym przetworzeniom w postaci: fotomontażu, grafiki czy selektywnej sepii chromianowej. Takie zabiegi były możliwe między innymi dzięki stosowanemu przeze mnie w powiększalniku światłu punktowemu zamiast tradycyjnej, „mlecznej” żarówki. Światło punktowe – zwane także liniowym – umożliwia wierne odwzorowanie na papierze fotograficznym struktury metalicznego ziarna srebrowego, zawartego w żelatynie negatywu czarno-białego. I na tym „drobiazgu”, wyróżniającym moje obrazy fotograficzne od tradycyjnej fotografii mi zależało.
JMK:
Na jakie największe trudności/wyzwania Pan natrafił podczas swojej pracy?
ZR:
Największym problemem z jakim musiałem zmierzyć się w swojej pracy jako fotografa rzemieślnika była realizacja zlecenia (1973) na rzecz Muzeum Przyrodniczego w Białowieży. Zleceniodawca, zażyczył sobie mieć na centralnym frontonie muzeum, wielkoformatowe zdjęcie przedstawiające stado żubrów, wykonane tradycyjną technologią na papierze fotograficznym. W roku 1973, w Polsce, nie wykonywano jeszcze fototapet metodą przemysłową. Zlecony format zdęcia (horyzontalny) był gigantyczny: 4,0 x 2,5 m. Zlecenie zrealizowałem lecz przez wiele następnych lat nie mogłem sobie wybaczyć podjętej, lekkomyślnie decyzji. To zlecenie niemal doprowadziło mnie do ruiny. Zdjęcie musiałem powtarzać dwukrotnie. Koszty zużytych materiałów fotograficznych oraz specjalnie wykonane na tę usługę kuwety winidurowe zniwelowały moje honorarium niemal do zera. A wszystko przez moją naiwną wiarę, że czerwone światło nie zaświetla papieru fotograficznego. Owszem, nie zaświetla ale w krótkim okresie czasu. Ja, z moją żoną Janiną, instalowaliśmy na specjalnej ramie rolki papieru fotograficznego przez około 30 minut. To wystarczyło aby wywołany papier był mocno „zadymiony”. Całonocna nasza praca poszła na marne.
JMK:
Największa ekstrawagancja, na która sobie Pan pozwolił?
ZR:
W latach 70-tych ub. wieku otrzymałem zlecenie od Personalnego Spółdzielni Inwalidów w Białymstoku. Zlecenie dotyczyło reportażu fotograficznego z zaślubin pary młodych w Urzędzie Stanu Cywilnego. Personalny prosił mnie, abym „umiejętnie” fotografował tę parę z uwagi na pewne dysproporcje figuralne nowożeńców. Pani młoda ważyła ok. 100 kg. a pan młody… 40 kg. W fotografii wszystko jest możliwe. Zamiast zwykle stosowanego w takich usługach obiektywu standardowego, do swojej Praktyki zainstalowałem obiektyw szerokokątny. Dzięki skrótom perspektywicznym, charakterystycznym dla obiektywów szerokokątnych, udało mi się wyrównać dysproporcje pary młodych. Nie udało się jednak poprawić ogólnego wizerunku nowożeńców. A wizerunek ten był raczej tragikomiczny.
Szczególnie biały welon na głowie 60-letniej pani młodej kontrastował z powagą chwili. Serię zdjęć ślubnych nowożeńcy odebrali z entuzjazmem: popatrz Józek jaka ja piękna…
Jedno z tych zdjęć – oczywiście za zgodą modeli – wysłałem w roku 1991 na międzynarodowy konkurs fotograficzny do Wielkiej Brytanii. Otrzymało główną nagrodę w kategorii: „Żart”.
JMK:
Największy Pana sekret w pracy fotografa?
ZR:
Oczywiście, że mam swoje – wypracowane przez lata – technologiczne ciekawostki warsztatowe, wzbogacające estetykę moich zdjęć. Nie są one znane innym fotografom tylko dlatego, że ich stosowanie w laboratorium fotografa nie da się opisać słownym tekstem. To trzeba praktycznie przećwiczyć w ciemni fotograficznej.
JMK:
Co najbardziej Pana zadziwiło w pracy fotografa?
ZR:
Każdy zlecony reportaż, każdy plener fotograficzny a zwłaszcza nieprzewidziane zdarzenie w otaczającej nas rzeczywistości, dostarczają wielu zaskakujących i zadziwiających sytuacji. One powodują, iż zawód fotografa nie jest monotonny.
JMK:
Co Pana najbardziej rozśmieszyło w pracy fotografa?
ZR:
W 1966 kręciłem dla potrzeb TVP „Wiec Przyjaźni”, w Brzostowicy na pograniczu polsko-białoruskim. Na wielkiej płycie przed trybuną honorową, na której sekretarze partii: Gomułka i Chruszczow w posągowych pozach słuchali hymnu Związku Radzieckiego, pojawił się… zając. Kucnąwszy na tylnych skokach, przez kilkanaście sekund wsłuchiwał się w doniosłe dźwięki hymnu ZSRR. Zebrani z trudem ukrywali na swych twarzach wesołość chwili. Speszony zając odkrywszy fakt, że znalazł się w nieodpowiednim towarzystwie, czmychnął w otaczające zarośla. Fragment filmu z zającem w tle, został wycięty mojego reportażu przed emisją w TVP.
JMK:
Co najbardziej Pana jako fotografa przeraziło?
ZR:
W 1965 roku tereny woj. białostockiego w dorzeczach Narwi, Bugu i Biebrzy zostały zalane wodą. Z TVP otrzymałem polecenie sfilmowania rozlewiska z lotu ptaka. Jako środek transportu powietrznego otrzymałem z Aeroklubu Białostockiego słynny, dwupłatowy „kukuruźnik”. Podczas przelotu nad terenami zalanymi wodą, nakręciłem 60 m. taśmy filmowej. W drodze powrotnej na lotnisko, młody pilot samolotu postanowił poddać mają psychikę niebezpiecznej próbie. powodując gwałtowne opadanie „kukuruźnika”. Jak się później przyznał i mnie przeprosił, było to „kontrolowane” opadanie. Ja, niestety, o tym nie wiedziałem i ten lot przeżyłem okropnie.
JMK:
Co najbardziej lubi Pan w pracy fotografa?
ZR:
Lubię fotografować i ten fakt spowodował, że zawód fotografa uprawiałem przez ponad 60 lat. A na emeryturze? Także często sięgam po aparat fotograficzny. Obcowania z aparatem fotograficznym nie tylko na tak zwanym „planie” sprawia mi dużą przyjemność.
JMK:
Gdyby mógł Pan cofnąć czas, to co by Pan zrobił inaczej?
ZR:
Szedłbym tą samą drogą. Prawdopodobnie unikałbym konfliktowych sytuacji na styku z władzą. Czasem trzeba coś stracić tu i teraz aby odzyskać w przyszłości. Oczywiście nie dotyczy to pryncypiów, którym zawsze będę wierny. Nie muszę się wstydzić tego, co zrobiłem w przeszłości. Przeciwnie, jestem dumny z moich dotychczasowych dokonań.
JMK:
Ma Pan, jak na młody wiek ciekawe portfolio i udokumentowany dorobek artystyczny. Jak rozpoczęła się Pana przygoda z fotografią?
ZR:
To długa historia, zakończona losowym wyborem (jako profesji) jednej z moich licznych pasji życiowych. Poza rodzinnymi zainteresowaniami muzyką (syn parafialnego organisty Kościoła Katolickiego), kilkuletnią pracą w bankowości, kierowaniem placówkami kultury i wreszcie sięgnięciem po wymarzony statusu reportera TVP.
Swoją zawodową karierę zakończyłem w roli fotografa rzemieślnika. Status artysty fotografika (czł. ZPAF) nie był moim zawodem choć wielu fotografików dzięki legitymacji ZPAF całkiem nieźle egzystowało w czasach PRL.
JMK:
Czy robi Pan sobie selfie?
ZR:
Nie. Każdego dnia (podczas golenia) mam okazję oglądania swojej fizjonomii w lustrze. To mi wystarcza.
JMK:
I na koniec, jakieś rady dla początkujących fotografów?
ZR:
Fotografować, fotografować i jeszcze raz fotografować. Wiedza książkowa to tylko wstęp do fotografii. Tylko ciężka praca czyni czeladnika mistrzem…
JMK:
Dziękuję za wywiad i życzę dalszych sukcesów.

[wptf id=”11″]
Wernisaż wystawy fotografii Pana Zdzisława Rynkiewicza odbył się 20.06.2015 r. w galerii Dolnośląskiego Stowarzyszenia Artystów Fotografików i Twórców Audiowizualnych ( DSAFITA) we Wrocławiu, ul. Włodkowica 31/4a.

Polsko-Niemieckie Dni Mediów w Szczecinie 21-22.05.2015

W dniach 21-22.05.2015, tym razem w Szczecinie, obyły się kolejne Polsko-Niemieckie Dni Mediów. To ważna, przeznaczona dla profesjonalistów cykliczna impreza, której celem jest wielowymiarowa analiza roli mediów we wspólczesnym świecie, ze szczególnym uwzględnieniem sąsiedzkich relacji polsko-niemieckich.

Obowiązki gospodarza pełniła znana dziennikarka TV, specjalizująca się w problematyce – w szerokim rozumieniu – rosyjskiej, autorka cyklu świetnych reportaży “Szerokie tory”, Barbara Włodarczyk. Przemówienie inauguracyjne wygłosił Adam Bodnar a “Impulsy” Jerzy Margański, Ambasador Rzeczypospolitej Polskiej w Berlinie i Rolf Nikel, Ambasador Republiki Federalnej Niemiec w Warszawie.

Następnie odbyła się dyskusja pt. „Nauki z kryzysu wokół Ukrainy. Jak Polska i Niemcy mogą w przyszłości współdziałać na wschodzie Europy?” Moderacja: Andrzej Grajewski, szef działu Świat, „Gość Niedzielny”
Uczestnicy: Piotr Andrusieczko, korespondent „Gazety Wyborczej” m.in. ze wschodniej Ukrainy, Viola von Cramon, posłanka do niemieckiego Bundestagu z ramienia Partii Zielonych, Moritz Gathmann, „Der Spiegel”, Paweł Kowal, adiunkt Instytutu Studiów Politycznych PAN, Paweł Pieniążek, freelancer, relacjonował wydarzenia na Majdanie i konflikt zbrojny we wschodniej Ukrainie.

Dyskusja pokazała, że poza jednym wspólnym poglądem, iż konflikt ukraiński stanowi poważne zagrożenie ładu europejskiego, mamy do czynienia z różnorodnymi stanowiskami. Dziennikarze bezpośrednio relacjonujący wydarzenia na Ukrainie wykazali się powściągliwością w ocenach, mnie zaciekawiło stanowisko Pawła Kowala (mimo iż daleki jestem od jego preferencji politycznych), który zwrócił uwagę na rzeczy, jakie przy okazji konfliktu umykają lub są celowo są pomijane: niejednoznaczna postawa samej Ukrainy, niestabilność polityczna, oligarchizacja, wyczekująca postawa Europy i Polski i – co może mieć konsekwencje dla całej Unii – rywalizacja organów UE o dominację, skutkująca osłabianiem Parlamentu Europejskiego na rzecz Komisji Europejskiej, czyli w konsekwencji proces osłabiania pozycji obywateli Unii wobec jej administracji.

Kolejnym punktem programu były warsztaty – wcześniej należało się zapisać na jeden z wybranych tematów:

Warsztat 1: Rola „armii europejskiej” w polityce bezpieczeństwa i obrony Unii Europejskiej.

Warsztat 2: Nowe wyzwania Pogranicza.

Warsztat 3: Jak nowe media zmieniają wymagania stawiane przed dziennikarzem.

Pan Warsztat 4: Zarządzanie mediami w czasach kryzysu – warsztat dla szefów mediów i redaktorów naczelnych.

Warsztat 5: Pojęcie „Polskie obozy koncentracyjne” i jego odbiór w mediach zagranicznych.

Wieczorem odbyła się uroczystość wręczenia Nagrody Dziennikarskiej im. Tadeusza Mazowieckiego 2015.
Pierwsze miejsce w kategorii Prasa zdobyła Magdalena Grzebałkowska za reportaż „Śpiewać, hitlerówy!”, który ukazał się w „Dużym Formacie”. W kategorii Radio zwyciężyła audycja trzech autorów: Tomasza Sikory, Romana Nucka i Tomáša Kopeckýego pt. „Dowodiczek Osobisticzek, czyli Nowy Realizm Graniczny”. Reportaż telewizyjny „Mama arbeitet im Westen – Eine Kindheit in Polen“ Åse Svenheim Drivenes wyemitowany w MDR, wygrał w kategorii Telewizja. Po raz drugi przyznano nagrodę specjalną „Dziennikarstwo na pograniczu“, ufundowaną tym razem przez Urząd Marszałkowski Województwa Zachodniopomorskiego i Fundację Współpracy Polsko-Niemieckiej. Nagrodę otrzymali Joanna i Krzysztof Skonieczni za audycję „Mała Polka ze Staffelde“, wyemitowaną przez Polskie Radio Szczecin. Zwycięzcy konkursu otrzymali nagrody finansowe – po 5000 euro.[http://www.polsko-niemiecka-nagroda-dziennikarska.pl/c296,zwyciezcy_2015.html]

Następnego dnia druga sesja warsztatów, dzięki czemu można było wziąć udział w dwóch warsztatach, a po obiedzie w Restauracji Zamkowej w renesansowym Zamku Książąt Pomorskich odbyliśmy rejs statkiem Odra / Peene Quenn po szczecińskim porcie.

Muszę podkreślić, że zarówno część merytoryczna jak i “kulturalna” stały na wysokim poziomie, przedsięwzięcie organizacyjnie bardzo udane. Była to także okazja poznać trochę bliżej Szczecin, przez który do tej pory jedynie przejeżdżałem.

Dzień pierwszy, część pierwsza:

[wptf id=”8″]

Dzień pierwszy, część druga:

[wptf id=”9″]

Dzień drugi:

[wptf id=”10″]

Wernisaż Markuszewska & Wallner-Wrocław Sky Tower -212 lifestyle cafe 27.02.2015

Wernisaż Markuszewska & Wallner

Wrocław Sky Tower -212 lifestyle cafe 27.02.2015

Dopiero drugi raz odwiedziłem 212LifeCafe i …. nabrałem ochotę na następne wizyty na bardzo ciekawych wernisażach. Reportażowe portrety z podróży po dalekich krajach….dobre! Kosmetyki, biżuteria….zdjęcia reklamowe? Nie , to czysty artyzm! Talent czystej wody! Polecam wizytę w tym miejscu wyrastającym na prawdziwą GALERIĘ BARDZO DOBREJ FOTOGRAFII!

P.S …a bufet!? ….miodzio i już! i jeszcze muzyka na żywo ! ! !

Mirosław Łanowiecki

ML2271 ML2272 ML2273 ML2274 ML2275 ML2276 ML2277 ML2278 ML2279 ML2280 ML2281 ML2282 ML2283 ML2284 ML2285 ML2286 ML2287 ML2288 ML2289 ML2290 ML2291 ML2292 ML2293 ML2294 ML2296 ML2297 ML2298 ML2301 ML2302 ML2309 ML2312 ML2314 ML2315 ML2316 ML2317 ML2319 ML2321 ML2322 ML2323 ML2324 ML2326 ML2327 ML2328 ML2329 ML2330 ML2331 ML2332 ML2336 ML2337 ML2345 ML2346 ML2347 ML2348 ML2349 ML2350 ML2351 ML2353

ML2355

ML2357

GALERIA “212! lifestyle cafe” wernisaż wystawy fotograficznej.

Zapraszam w dniu 27 luty 2015, 6,30 pm do: GALERIA “212! lifestyle cafe” na otwarcie wystawy członkini naszych dwóch Stowarzyszeń fotograficznych:
Dolnośląskiego Stowarzyszenia Artystów Fotografików i Twórców Audiowizualnych i Światowego Stowarzyszenia Artystów Fotografików i Twórców Audiowziaulnych z siedzibą we Wrocławiu.
Szczegóły poniżej
Pozdrawiam serdecznie
Zbigniew Stoklosa

WERNISAŻ: 27 lutego godzinie 18:30

GALERIA “212! lifestyle cafe”
ul. Powstańców Śląskich 95 w najwyższym budynku w Polsce – “SKY TOWER, poziom +1, 53-332 Wrocław

Zapraszamy serdecznie na fotograficzny wernisaż w ulubionej GALERII- kafejce “212! lifestyle cafe” w SKY TOWER .Tym razem zaprosiłam do wspólnej prezentacji zdjęć przyjaciółkę- podróżniczkę Emotikon smile Jej fantastyczny, portretowy fotoreportaż z dalekiej Azji połączyłam z moimi wariacjami na temat perfum. Zdjęcia już będzie można oglądać od jutra ale w piątek 27 lutego o godz. 18.30 zapraszamy na coś słodkiego i lampkę wina. Zapachnie ekskluzywnymi perfumami i… egzotyką.. No, w sumie to będzie taki..hm…”Zapach Kobiety ” Będzie można spotkać mnóstwo ciekawych ludzi. Do zobaczenia.
Małgorzata Markuszewska – autorka wystawy

I invite you on February 27, 2015, 6.30 pm to: GALLERY “212! Lifestyle cafe” at the opening of the exhibition a member of our two Associations photo:
The Photographic and Audiovisual Artists Association of Lower Silesia and The World Photographic and Audiovisual Artists Association based in Wroclaw.
Details below
Yours sincerely
Zbigniew Stoklosa
***********
OPENING: 27 February at 6,30 pm

GALLERY “212! Lifestyle cafe”
ul. Powstancow Slaskich 95, the tallest building in Poland – “SKY TOWER”, level 1, 53-332 Wroclaw _Poland
We cordially invite you to a photo exhibition opening at your favorite cafe GALERII- “212! Lifestyle cafe” in the SKY TOWER .Tym together invited to a common adventurer slideshow przyjaciółkę- Emoticon her fantastic smile, portrait photo essay from the Far East I combined with my variations on perfume. Photos will be on display already tomorrow but on Friday 27th February at. 18.30 invite you to something of sweet and a glass of wine. Zapachnie exclusive exotic perfumes and … .. Well, all in all it will taki..hm … “Scent of Woman” will be able to meet a lot of interesting people. To see.

Margaret Markuszewska – author of the exhibition

Wilno – “10 – LAT ŚWIATOWEGO STOWARZYSZENIA ARTYSTÓW FOTOGRAFIKÓW i TWÓRCÓW AUDIOWIZUALNYCH – FOTOGRAFIA ARTYSTYCZNA 2003 – 2013”

Podczas kilkudniowego pobytu w Wilnie realizowaliśmy projekt, który ma na celu zorganizowanie dużej wystawy w Galerii Domu Kultury Polskiej w Wilnie – wystawy pokazującej Wilno. Do projektu zaprosiliśmy fotografików zamieszkałych w regionie wileńskim,którzy będą mieli więcej czasu na realizację fotografii  bo są na miejscu.
Szkoda,że na nasze zaproszenie do udziału w tym projekcie pojechało do Wilna tylko kilka osób i to głównie z Wrocławia,(jedna osoba z Ostrowa Wkpl.).
Jest jeszcze dużo czasu i gdyby ktoś z Was był w Wilnie to przyjmiemy jego prace fotograficzne do naszego projektu – prosimy o informacje jeśli ktoś w dowolnym terminie do końca pierwszego kwartału 2015 roku wybierze się do Wilna. Wystawę o Wilnie otworzymy w Wilnie w czerwcu 2015 roku.Zachęcam do większego zaangażowania w fotografię bowiem czas leci szybko i niczego nie należy odkładać na starość… bo można nie zdążyć… a warto popracować twórczo.

Pozdrawiam serdecznie
Zbigniew Stokłosa

IN ENGLISH:
During their stay in Vilnius realized a project that is to organize a large exhibition in the Gallery of the House of Culture Polish Vilnius – Vilnius exhibition showing . The draft  We invited photographers residing in the region Vilnius , who will have more time to implement the photographs because are in place.
It is a pity that our invitation to participate in this project went to Vilnius only few people , and mainly from Wroclaw, (one of Ostrow Wkpl . ) .
There is still a lot of time , and if any of you were in Vilnius is accept his photographic work to our project – please let us know if anyone at any time until the end of the first quarter of 2015 years chooses to Vilnius . The exhibition will open on Vilnius in Vilnius in June 2015 roku.Zachęcam to greater involvement in the photograph as the time flying fast and nothing should be put in old age … because you can not make it worth it … and work creatively .

   Yours sincerely
Zbigniew Stoklosa

Deutsch :
Während ihres Aufenthalts in Vilnius realisiert ein Projekt, das ist es, eine große Ausstellung in der Galerie des Hauses der Kultur organisieren Polnischen Vilnius – Vilnius Ausstellung zeigen. Der Entwurf Wir luden Fotografen mit Wohnsitz in der Region Vilnius, die mehr Zeit , um die Fotos zu implementieren haben wird , weil vorhanden sind.
Es ist schade , dass unsere Einladung zur Teilnahme an diesem Projekt ging an Vilnius nur nur wenige Menschen , und vor allem aus Wroclaw, (einer von Ostrow Wkpl . ) .
Es gibt noch eine Menge Zeit, und wenn einer von euch waren in Vilnius ist zu akzeptieren seine fotografischen Arbeiten , unser Projekt – bitte lassen Sie uns wissen wenn jemand jederzeit bis zum Ende des ersten Quartals 2015 Jahre wählt nach Vilnius. Die Ausstellung wird am Vilnius in Vilnius im Juni öffnen 2015 roku.Zachęcam eine größere Beteiligung in der Fotografie als die Zeit fliegen schnell und sollte nichts im Alter gestellt werden … da kann man nicht es lohnt sich … und kreativ arbeiten .

“10 – LAT ŚWIATOWEGO STOWARZYSZENIA ARTYSTÓW FOTOGRAFIKÓW i TWÓRCÓW AUDIOWIZUALNYCH – FOTOGRAFIA ARTYSTYCZNA 2003 – 2013” ,WYSTAWA W GALERII DOMU KULTURY POLSKIEJ W WILNIE – LITWA,UROCZYSTE OTWARCIE WYSTAWY:2.05.2014.Godz.17,oo / “10- YEARS OF THE WORLD PHOTOGRAPHIC AND AUDIOVISUAL ARTISTS ASSOCIATION – PHOTOGRAPHY OF ART 2003 – 2013” – EXHIBITION IN THE GALLERY HOUSE OF POLISH CULTURE IN VILNIUS – LITHUANIA,EXHIBITION OPENING CEREMONY: 2.05. 2014 ,5 pm
23S.Fot.Zbigniew Stokłosa,Wernisaż wystawy ŚSAFiTA w Wilnie,2.05.2014r. 1.WILNO-zaproszenie na wernisaż w dn.2.05.2014,jpg (2) 1S. WILNO - PLAKAT WYSTAWY ŚSAFiTA 1S.WILNO- wydrukowane plakaty wystawy 2S.Fot.Zbigniew Stokłosa,Wilno 30.04 - 3.05.2014,(Prawa Autorskie Zastrzeżone  (12) 2SPL-WILNO-PLAKAT WYSTAWY,(Zb.STOKŁOSA) 3S.WILNO-ZAPROSZENIE NA WERNISAŻ 1.05.2014,ŚSAFiTA,(Fot. A.CEBULA) 4S. WILNO-ZAPROSZENIE na wernisaz w dn.2.05.14,Fot 4SP.Fot.Zbigniew Stokłosa,Wernisaż wystawy ŚSAFiTA w Wilnie,2.05.2014r. 5SP.Fot.Zbigniew Stokłosa,Wernisaż wystawy ŚSAFiTA w Wilnie,2.05.2014r. 6SP.Fot.Zbigniew Stokłosa,Wernisaż wystawy ŚSAFiTA w Wilnie,2.05.2014r. 7S.WILNO-ZAPROSZENIE NA WERNISAŻ 1.05.2014,ŚSAFiTA,(Fot.Zdz.Rynkiewicz) 18S.Fot.Zbigniew Stokłosa,Wernisaż wystawy ŚSAFiTA w Wilnie,2.05.2014r.

Photography by Zbigniew Stoklosa
(Prawa Autorskie Zastrzeżone / All Rights Reserved)

Zdjęcia: Zbigniew Stokłosa, Marian Dzwinel, Andrzej Małyszko,Viesia Jurgelianec


Wernisaż pokonkursowej wystawy fotograficznej “WIARY i WIERNI TEGO ŚWIATA”

Galeria Fotografii Dolnośląskiego Stowarzyszenia Artystów Fotografików i Twórców Audiowizualnych, ul. Pawła Włodkowica 31/4a, Wrocław zaprasza w dniu 7 lutego 2015 r., o godz. 15,00 na uroczysty wernisaż pokonkursowej wystawy fotograficznej “WIARY i WIERNI TEGO ŚWIATA” . Podczas wernisażu wręczone zostaną laureatom nagrody i wyróżnienia.

Zapraszamy serdecznie

Za Zarząd
Zbigniew Stokłosa – prezes
WIARY i WIERNI TEGO ŚWIATA
Tekst do WIARY i WIERNI TEGO ŚWIATA -Strona 1,po polskuTekst do WIARY i WIERNI TEGO ŚWIATA,Strona 2, po polsku

Wacław Wit Kopytnik – Z cyklu “Moje Podróże”

Z cyklu “Moje Podróże”

Wacław Wit Kopytnik

Włochy – Alberobello.

W podróży po Włoszech natknąłem się na piękną miejscowość w regionie Apulia nad Morzem Adriatyckim w prowincji Bari o nazwie Alberobello. Znajduje się tutaj unikalny zespół średniowiecznych domów mieszkalnych tzw. trulli, głównie jednopiętrowych, założonych na planie koła ze stożkowatymi kamiennymi dachami. Do ich budowy użyto miejscowych materiałów, którymi są kamień i wapienne łupki układane na sucho, bez użycia zaprawy murarskiej.

Budowa takich domów została wymuszona na chłopach przez lokalnych władców. Chodziło o stworzenie wrażenia, że domy mają charakter tymczasowy, a przede wszystkim nietrwały. A wszystko w celu uniknięcia podatków nakładanych przez Królestwo Neapolu na każdy nowy i solidny dom. W rzeczywistości trulli nie są tak nietrwałe, jak wskazywałby ich prymitywny wygląd. Dzięki grubym ścianom i małym oknom zapewniają ciepło w zimie i przyjemny chłód latem. Ich dachy często ozdabiano ezoterycznymi symbolami mającymi domownikom zapewnić wszelką pomyślność.

Miasteczko Alberobello liczy ok. 11 tys. mieszkańców i jest jednym z 47 włoskich miejsc wpisanych na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO.

Zdjęcia ukazują piękno i oryginalność budowli.

Bardzo polecam odwiedzić to miejsce.

From “My Travels “

by Wacław Wit Kopytnik

Italy-Alberobello.

Traveling around Italy I came across a beautiful town in Apulia, on the Adriatic Sea in the province of Bari called Alberobello. There is a unique team of medieval houses called trulli, mainly single-storey established a plan to wedge-section circle with stone roofs. To their construction uses topical material, which are stone and limestone shales laid dry, without the use of mortar. The construction of such homes was forced on the farmers by local rulers. The idea was to create the impression that the houses are of a temporary nature and, above all, unstable. In order to avoid the taxes levied by the Kingdom of Naples on every new and reliable house. In fact, trulli are not as volatile, as indicated in their primitive appearance. Thanks to thick walls and small windows provide heat in winter and cool in summer. Their roofs are often decorated with symbols up entirely their quasi-Masonic household provide any prosperity.

In the town of Alberobello lives about 11 thousand inhabitants and is one of the 47 Italian sites included on the UNESCO World Heritage List. Pictures show the beauty and originality of the structure. I highly recommend you visit this place.

 Kopytnik_0013 Kopytnik_0012 Kopytnik_0011 Kopytnik_0010 Kopytnik_0008 Kopytnik_0006 Kopytnik_0005 Kopytnik_0004 Kopytnik_0003 Kopytnik_0002 Kopytnik_0001 Kopytnik_0014

PHOTOKINA 2014 – MORE&MORE

More reportages from Photokina 2014 – check how many impressions can delivery this biggest international photo and imaging fair.

Cycle realized by Andrzej Małyszko – member of DSAFiTA

http://gallblogonim.blogspot.com/2014/10/photokina-2014-kolonia-niemcy.html

http://gallblogonim.blogspot.com/2014/10/photokina-2014-photobookmuseum.html

http://gallblogonim.blogspot.com/2014/10/photokina-2014-competitions-awards.html

http://gallblogonim.blogspot.com/2014/11/photokina-2014-events.html

http://gallblogonim.blogspot.com/2014/11/photokina-2014-exhibitors.html

Have fun!