Fotografia uliczna – fotografia spontaniczna, incydentalna, ekspresyjna, poruszająca… To ważny i jeden z najstarszych nurtów fotografii. To fotografia sytuacji zastanych, chwilowych, ciekawych czy poruszających, w miejscach publicznych. Nazwę należy traktować rozszerzająco – to nie tylko fotografia na ulicy, ale wszelkich publicznych miejscach. To nie tylko fotografia człowieka, także miejskiego – albo industrialnego krajobrazu, detalu. O przynależności do tego nurtu decyduje emocjonalność i nastrój.
Pionierzy to Charles Nègre fotografujący paryskie ulice w 1851r., Eugène Atget, niezwykle popularny w Paryżu zawodowy fotograf, dokumentujący także życie ulicy i architekturę Paryża. Szkot John Thomson wykonał tysiące fotografii na ulicach całego świata, a Paul Martin fotografował różnorodne przejawy ludzkiej witalności w Londynie i okolicach, na przełomie XIX i XX wieku. Znaczącą postacią pierwszej połowy XX wieku był francuski fotograf Henri Cartier-Bresson, mistrz „fotografia szczery” – Zdjęcia „z zaskoczenia”, nie pozowanej, najczęściej wykonanej bez wiedzy modela.
W Ameryce podwaliny tego nurtu tworzyli między innymi Garry Winogrand, Robert Frank.
Polska fotografia zainteresowała się ulicą stosunkowo późno, przełom XIX i XX to głównie fotografia studyjna i „artystyczna”, pejzaże, portrety, duże wydarzenia. Fotografia uliczna pojawiła się jako „odprysk” fotografii prasowej (Konrad Brandel). W okresie międzywojennym pojawili się jednak fotografowie, których można przypisać do omawianego nurtu – Aleksandr Minorski dokumentujący życie biednych mieszkańców Warszawy. Roman Vishniak i Mojżesz Worobiejczyk portretowali polskich Żydów. Benedykt Dorys – dokumentalista międzywojennej biedy.
Fotografia uliczna miała swoje lepsze i gorsze okresy, teraz widoczny jest wyraźny wzrost popularności, nie tylko na świecie ale także w Polsce. Wiąże się to pewnie z rewolucją cyfrową, ułatwiającą fotografowanie (praktycznie brak limitu zdjęć, wyeliminowanie procesów chemicznych, powiększania itp), dostępność sprzętu i oczywiście modę. Jak to zwykle bywa, ogromna popularność fotografii nie oznacza wysypu artystów. Zrobienie dobrego zdjęcia (także technicznie dobrego) wciąż wymaga talentu. A talentu nie da się wyprodukować marketingiem…
Takim talentem niewątpliwie jest Katarzyna Marianna Romaszewska. Poznałem ją podczas wernisażu mini-wystawy we wrocławskiej mini-galerii – raptem kilka zdjęć, ale jakich. Fotografia uliczna w najlepszym, klasycznym wydaniu. Bardzo esencjonalne, czarno-białe, skłaniające się ku low key obrazy zatrzymujące ciekawe uliczne momenty. Ciekawe ze względu na pewną anegdotę, ale także świetnie zakomponowane, ze światłem budującym specyficzny, lekko tajemniczy nastrój. Katarzyna jest aktywna w mediach społecznościowych, gdzie można niemalże codziennie oglądać jej nowe prace. Mimo takiej „płodności” fotografie zachowują świeżość i opowiadają zawsze interesujące historie.
Oddajmy głos autorce i jej fotografiom:
Kiedy zrobiłam pierwsze zdjęcie ?- nie wiem. Robić 2009 robiłam ich wiele .
2009-2011 to okres krajobrazów, kwiatów, struktura, budynków oraz ludzi obecnych w moim życiu.
Pasja do sztuki ulicy, Murali, Graffiti, fotografii i długich spacerów połączyła mnie w 2012 z Jolantą Waniowską i jej stroną Streetart in Poland. W miarę możliwości chodziłyśmy po ulicach Wrocławia, fotografując ludzi, ściany, kamienice, dachy, fabryki, psy. To wszystko co można było nazwać ,,ulica ", wszystkim, co mogło zapisać obraz.
-,,Czy dziś jest dobre światło?”… później kawa. Tak wygląda mój poranek. Fotografuję świat , który dobrze znam, który mnie otacza. To proste kadry, momentami skomplikowane ujęcia toczącego się życia ulicy. Przedstawione w B&W. Aparat jest zawsze ze mną. Kadri, ustawiam i ,,strzelam”. Podchodzę do ludzi na ulicy bardzo blisko, 2 metrii, 1 metr by uzyskać odpowiednią ostrość. Zdarzają się sytuacje bliższego kontaktu, rozmowy. Chwile, w których słucham. I tak w 2015 powstał mój mały projekt dłoni.
Robię małe sesje b&w, kolor, portrety, reportaże. Lubię naturalne światło. Nie używam lampy, sztucznych oświetleń, statywów, mieszanka. Wszystko odbywa się na ulicy. Ponoć praca ze mną to przyjemność, a efekty nierzadko zaskakują.
Inspirują mnie prace Antanasa Sutkusa, Jodi Bieber, Jindrich Streit, Jacoba Aue Sobola, Artur Tressa, Andersa Petersena, Elliotta Erwitta i wielu innych.
Obecnie coraz częściej sięgam do aparatu analogowego.
Chcę, żeby moje zdjęcia były oglądane i to przez jak największą liczbę ludzi. Nie wyobrażam sobie życia bez aparatu trzymanego w dłoni.
Jestem w trakcie realizacji trzech dużych projektów.
-2016 ? lista konkursów, w których chcę wziąć udział, leży przygotowana na stole – oczywiście street, street i reportaż.
KMR