Siódmego maja zmarł nasz kolega, Rysiu Kopeć. Człowiek – historia naszego Stowarzyszenia.
Rycha poznałem chyba w czasach studenckich – od kilku lat pasjonowałem się fotografią, i dojrzałem do jakiejś aktywności zorganizowanej. Nie pamiętam jak (internetu wtedy nie było) znalazłem w okolicy klub fotograficzny przy spółdzielni mieszkaniowej. Poszedłem i tak się zaczęło.
Luzak, żartowniś, świetny kompan i facet z dużym talentem – fotografował jakby od niechcenia, nonszalancko… a zdjęcia były świetne. Był duszą towarzystwa, mimo kilku lat różnicy (w moim wieku to mogło mieć znaczenie, byłem szczawem) nie tylko, że nie było dystansu, ale szybko się zaprzyjaźniliśmy. On wciągnął mnie do WTF (teraz DSAFiTA), wyjazdy na plenery – w tym słynne Plenery Aktu. Jego niesamowite diaporamy robione wraz z Kaziem Kwiatkowskim, trochę dla towarzystwa (spotkania w Lubinie), i od razu wygrywające liczne konkursy. Grupa portretowa operująca w Oleśnicy u Artura Balińskiego. Dzięki Niemu poznałem masę świetnych ludzi, fotografów i modelek.
Król szybkostrzelności – potrafił wystrzelać rolkę filmu w kilka sekund, nie przerywając opowiadania kolejnej anegdoty.
Wspólnie używaliśmy jego pracowni w piwnicy bloku w którym mieszkał. Robiliśmy czarno-białe powiększenia i nie udawało się osiągnąć odpowiedniego kontrastu. Mimo kontrastowych papierów zdjęcia wychodziły mdłe – nie pomagało justowanie kondensora, wymiana żarówki w powiększalniku. Podejrzenie padło na grzejnik elektryczny, emitujący lekką czerwoną poświatę, jednak wyłączenie go nic nie dało. Obaj mieliśmy już sporo doświadczenia i żadnego pomysłu w czym przyczyna. Któregoś dnia, nie pamiętam z jakiego powodu, wymieniliśmy obiektyw w powiększalniku i wtedy zauważyliśmy, że soczewki się rozkleiły i to powodowało efekt rozmycia… Takie przygody łączą mężczyzn.
In taona 1982-1985 Ryszard Kopeć pełnił funkcję prezesa naszego Stowarzyszenia (wówczas Wrocławskiego Towarzystwa Fotograficznego). Był aktywny i kreatywny.
Do zobaczenia Rysiu…
Andrzej Małyszko
Kilka zdjęć z pogrzebu (fot. Mariusz Przygoda)
Witam, trafiłem na ten portal zupełnie przypadkowo. Pamiętam pana Ryszarda właśnie jak prowadził klub fotograficzny w pewnej spółdzielni mieszkaniowej w latach 80. Ary, wtedy piętnastolatek, uczyłem się fotografować pod okiem pana Ryszarda. Pamiętam wiele godzin spędzonych w ciemni fotograficznej, a także wypady na plenery jego żółtym maluchem. Niestety, po pewnym czasie spółdzielnia zlikwidowała klub i nasze drogi się rozeszły. Do dzisiaj jednak pamiętam wiele jego zdjęć, w tym bardzo wiele ciekawych aktów. To były fajne czasy… Fotografuję do dziś, amatorsko.
Ja także poznałem Ryśka Kopcia w klubie fotograficznym przy spółdzielni mieszkaniowej. To było przy ulicy Poznańskiej lub Młodych Techników… To dzięki niemu trafiłem do WTF – teraz DSAFiTA i juz tak zostało.
Pozdrawiam.
Andrzej Małyszko